John Watson w ciągu jednego dnia z chłopca na posyłki awansował na szefa oddziału.Dalej nie mógł uwierzyć w to co się stało.Mike rzeczywiście dotrzymał słowa i zrezygnował z posady.Jak się później okazało już dawno miał to zrobić.Pracownicy szpitala bardzo chwalili młodego lekarza.Okazał się być ambitnym ,empatycznym i odpowiedzialnym człowiekiem z wieloma pomysłami.John odzyskał dawną energię i zapał,koszmary go już nie nawiedzały,zrezygnował z terapii,a cały poświęcił pracy.Ale chyba najbardziej cieszył się ze spotkań z nieznajomym brunetem,który dość często przyjeżdżał karetką a to z ostrym zatruciem a to z wybitym palcem czy rozcięciem na ramieniu.Watson miał dziwne wrażenie,że nieznajomy robi to specjalnie,ale nie miał odwagi zapytać.Zresztą wtedy pacjent mógłby się obrazić i już nigdy nie pojawić na sali.A na to doktor nie mógł pozwolić.Było to dość egoistyczne,ale tak bardzo przywiązał się do chłopaka,że budził się z myślą co tym razem sobie uszkodził.Po miesiącu ich znajomości brunet trafił na salę operacyjną z ostrym zapaleniem wyrostka robaczkowego.Tego nie można udawać. John podłączył aparaturę,sprawdził opatrunek i usiał przy swoim pacjencie.Nadal nie znał jego imienia,nazwiska ani zawodu.Gdy rozmawiali nie miało to znaczenia,brunet nazywał go "Doktorkiem" a on jego"Curlyman". Po godzinie lekarz zmierzył pacjentowi temperaturę. 36.6,w normie. Całkiem odruchowo odgarnął niesforne kosmyki z jego czoła cicho wzdychając. Co ja wyprawiam?Jestem lekarzem,a to mój pacjent.Zachowuj się. Nic nie mógł poradzić,że ich znajomość szybko przerodziła się w przyjaźń,dość nietypową zważając na używanie przezwisk.Johnowi bardzo to odpowiadało.Zero informacji.Zero zobowiązań.Tak jak zawsze chciał.Rozmawiał z brunetem o wszystkim między innymi o nodze,o wojnie,o Lucy,o pracy...Ostatnio dotarło do niego,że poruszył z nim tematy ,których w życiu nie poruszyłby z Gregiem.
-Och,tym razem musiałeś mnie operować..-wychrypiał jeszcze osłabiony Curlyman.
-Mógłbyś o siebie zadbać,a patrząc w twoją listę chorób otwieram oczy ze zdumienia,nie mówiąc o liście obrażeń..-oznajmił John opierając się o koniec łóżka.
-Jak to się mówi raz się żyje.
Doktor spoważniał.
-Ja nie żartuję,nie jestem cudotwórcą,a jeśli kiedyś przyjedziesz tutaj z nożem w klatce piersiowej,a ja nie zdążę i nie uratuje cię...boję się,że coś ci się stanie...i...
-Rozumiem Doktorku,obiecuję że postaram sobie nic nie zrobić.
Watson uśmiechnął się słabo.W tej chwili zrozumiał jak ważny jest dla niego ten mężczyzna z umysłem geniusza.Przeraziła go myśl,że nigdy nie pomyślał tak o Lucy,z którą był przecież zaręczony.Tak nie mogło być,to nie w porządku w stosunku do niej.
-Po prostu nie znalazłem innego sposobu by cię znowu zobaczyć-dodał brunet gdy John zamierzał wyjść z sali.Gwałtownie zatrzymał się zaciskając dłoń na framudze.Serce znacznie przyspieszyło jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi mężczyzny.Idź do przodu.Nie zatrzymuj się.Rusz ten cholerny tyłek.Nie odwracaj się. Ani mi się waż cokolwiek powiedzieć. Pomimo,że głos rozsądku boleśnie krzyczał blondyn cofnął się do tyłu,odwrócił i z uśmiechem na twarzy odpowiedział:
-Mam także życie po za szpitalem,wystarczyło zapytać.
Na dodatek mruknął zalotnie zostawiając przyjaciela w nie mniejszym szoku niż sam był. Wspaniale John.Po prostu super.
Po pracy umówiony był z Lucy i rodzicami na wielki obiad w jej domu rodzinnym.Domek znajdował się niedaleko Londynu,na wielkiej polanie która szokowała nie tylko swoją wielkością ale także pięknym wyglądem.Teraz w czerwcu promienie słońca padały na olbrzymie zielone drzewa i kolorowe kwiaty rosnące wzdłuż ścieżki.Na obiedzie pojawili się także jego rodzice,dumni z syna który tak wiele już osiągnął.
-Jak w pracy skarbie?-zapytała Lucy nakładając sałatkę. Wzdrygnął się na dźwięk słowa skarbie. Nie miał zielonego pojęcia dlaczego.
-Dobrze,bardzo dobrze.-uśmiechnął się próbując uspokoić drżenie.Nie pierwszy raz jadł w towarzystwie przyszłych teściów i swoich rodziców,a pomimo to czuł się nieswojo.Pragnął zapaść się pod ziemię,kiedy przed oczami przez cały czas miał te szafirowe oczy.
-Kochanie a jak tam w ministerstwie?-zwrócił się do córki pan Wellman.Z początku nie był zachwycony wyborem swojego dziecka,jednak kiedy dowiedział się że ten awansował na szefa oddziału momentalnie polubił mężczyznę.
-Wspaniale tatko. Podpisaliśmy dużą umowę ze Stanami,więc czeka nas dużo zmian.Oczywiście na lepsze.W ogóle,zapomniałam, rozmawiałam dzisiaj z Davidem(premierem Wielkiej Brytanii) i z chęcią pojawi się na naszym weselu.
Na wspomnienie o weselu Watson dziwnie zbladł po czym wybiegł do łazienki.Przetarł twarz lodowatą wodą próbując doprowadzić się do porządku. Co ty wyprawiasz?To w końcu twoja narzeczona ,nic dziwnego że rozmawiacie o ŚLUBIE!! Uderzył pięścią w marmurowy kran jednocześnie krzywiąc z bólu.
-Wszystko w porządku Johnny?
W drzwiach stanęła Martha,jego mama.Spojrzała na syna smutnym wzrokiem.Widziała,że coś się dzieje.Od jakiegoś czasu mężczyzna był wiecznie zamyślony,zapominał o najważniejszych sprawach,był roztargniony.
-Tak, nic mi nie jest.
-Przecież widzę,a matki nie oszukasz.Coś w pracy?Może z Lucy? Przecież nie powiem jej że dwa miesiące przed ślubem nie jestem pewny czy w ogóle kocham Lucy!! Weź się w garść!! Po prostu graj,jak zawsze.No może prawie zawsze..Nie myśl o nim!!!
-Przepraszam,w szpitalu urwanie głowy,tutaj to całe planowanie,trochę się gubię.
Martha uśmiechnęła się ciepło kładąc dłoń na ramieniu syna.
-Damy radę,we wszystkich ci pomogę. A w tym,że prawdopodobnie nie kocham mojej przyszłej żony też?!?!
Przytulił kobietę po czym wrócili do salonu.Na stole stała już kawa i sernik. Nienawidzę sernika.Curlyman by wiedział. Przez swoje myśli ugryzł się w język.Nie mógł nic na to poradzić,to działo się samoczynnie.Nagle usłyszał dźwięk swojego telefonu.
-Och przepraszam,nie wyłączyłem.
-Sprawdź! Pewnie ze szpitala, jakaś ważna sprawa do szefa.-poklepał go po ramieniu pan Wellman.
John zamrugał kilka razy widząc wiadomość.
Nudno tutaj bez ciebie. CM
"CM"- to było oczywiste.Ale do jasnej cholery skąd on ma jego numer!!
Skąd masz mój numer?
Po chwili telefon znów zabrzęczał.
-Nie przejmuj się i odpisuj,w końcu ratujesz życie-rzucił wesoło teść kosztując sernika.
Całkiem przypadkowo drzwi do biura z dokumentami wszystkich lekarzy było otwarte.Miałbym nie skorzystać.Potem całkiem przypadkowo znalazłem kartkę z twoim numerem telefonu. :) CM
Haha,jesteś niemożliwy.A i widzisz znalazłeś sposób by się ze mną kontaktować.
Fakt,ale nie widzę cię,a to mi bardzo przeszkadza.Śmieszne marszczysz czoło wchodząc do mnie do sali.Teraz pewnie też. CM
Zaczynam się ciebie bać,zamontowałeś w domu moich teściów kamerkę.Bo jeśli tak to wiesz,że mogę pozwać cię o nękanie.
Nie zrobisz tego.Za bardzo mnie lubisz. CM
Narcyz.
Może troszkę.CM
A jak się czujesz? Nie masz gorączki lub innych objawów?
Gorączkę i inne objawy sam mi sprawdzisz jak przyjedziesz, a czuję się znakomicie.Mój doktor to geniusz :) CM
Fakt.
Narcyz. CM
Z tego John nie mógł się nie zaśmiać.Po powrocie do domu musiał przyznać ,że to smsowanie było najlepszą częścią obiadu.Przed spaniem jeszcze raz przejrzał wszystkie wiadomości,chichocząc na widok podpisów pod każdym sms. Było to zabawne.
Gdy Doktorek napisał,że musi kończyć bo wraca do domu,brunet ze smutną miną odłożył telefon na szafkę nocną.Po chwili uśmiechnął się pod nosem zauważając,że rozmowy z lekarzem zawsze sprawiały mu przyjemność.Chwycił długopis i dokończył ostatnie dwa wersy nowej piosenki.Muzyka towarzyszyła mu od małego,stała się nieodzowną częścią życia.Tworzył kiedy się nudził,kiedy miał czas,kiedy miał na to ochotę.Dokładniej zawsze i wszędzie.W szpitalu zrobiło się cicho,więc miał warunki do wymyślania rymów.Utworowi nadał tytuł :"All this time"
Six on the second hand
Two new years resolutions
And there's just no question
What this man should do
Take all the time lost
All the days that I cost
Take what I took and
Give it back to you
All this time
We were waiting for each other
All this time
I was waiting for you
We got all these words
Can't waste them on another
So I'm straight in a straight line
Running back to you
I don't know what day it is
I had to check the paper
I don't know the city
But it isn't home
But you say I'm lucky
To love something that loves me
But I'm torn as I could be
Wherever I roam
Hear me say
All this time
We were waiting for each other
All this time
I was waiting for you
We got all these words
Can't waste them on another
So I'm straight in a straight line
Running back to you
Yeah, all, running back to you
All, running back to you
Yeah.....
Oh, every time is so far
It's just so far
To get back to where you are
All this time
We were waiting for each other
All this time
I was waiting for you
We got all these words
Can't waste them on another
So I'm straight in a straight line
Running back to you
I'm straight in a straight line
Running back to you
Straight in a straight line
Running back to you
Two new years resolutions
And there's just no question
What this man should do
Take all the time lost
All the days that I cost
Take what I took and
Give it back to you
All this time
We were waiting for each other
All this time
I was waiting for you
We got all these words
Can't waste them on another
So I'm straight in a straight line
Running back to you
I don't know what day it is
I had to check the paper
I don't know the city
But it isn't home
But you say I'm lucky
To love something that loves me
But I'm torn as I could be
Wherever I roam
Hear me say
All this time
We were waiting for each other
All this time
I was waiting for you
We got all these words
Can't waste them on another
So I'm straight in a straight line
Running back to you
Yeah, all, running back to you
All, running back to you
Yeah.....
Oh, every time is so far
It's just so far
To get back to where you are
All this time
We were waiting for each other
All this time
I was waiting for you
We got all these words
Can't waste them on another
So I'm straight in a straight line
Running back to you
I'm straight in a straight line
Running back to you
Straight in a straight line
Running back to you
Po przeczytaniu własnego tekstu zamyślił się. Zastanawiał się skąd wzięła się u niego wena na taką piosenkę,a właściwie to doskonale wiedział skąd i kto to jest.Ale wiedział także ,że nie powinien tak myśleć o tej osobie choć bardzo chciał.Ale marzenia nie zawsze się spełniają,a szczególnie jego.
Wstawiam linka do tłumaczenia piosenki: http://www.tekstowo.pl/piosenka,onerepublic,all_this_time.html
OdpowiedzUsuńKurcze wspaniały rozdział <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń